Recenzja Forza Horizon 4. Cztery pory roku na miarę Vivaldiego?


Recenzja Forza Horizon 4. Cztery pory roku na miarę Vivaldiego?

No dobra, ale przejdźmy w końcu do innej wspomnianej wcześniej innowacji, czyli zmiennych pór roku. Może pamięć mnie już zawodzi, ale nie przypominam sobie, by inna ścigałka oferowała takie rozwiązanie, no chyba, że w postaci predefiniowanych wyścigów rozgrywanych o różnych porach roku. Od razu muszę przyznać, że robi to kapitalnie wrażenie, ponieważ sezony diametralnie odmieniają wygląd świata gry i w sumie trudno wybrać tu jakiegoś faworyta. Co chwilę przecierałem oczy z zachwytu, podziwiając oblodzone leśne jeziora, wiosenny krajobraz angielskich wiosek z charakterystycznymi wąskimi uliczkami, nizinny sielski klimat pól uprawnych latem czy jesienne drogi zasypane kolorowymi liśćmi. Wygląda to obłędnie, a zmienne pory roku sprawiają, że co sezon odkrywałem grę na nowo, za każdym razem nie mogąc wyjść z podziwu. Forza Horizon od początku wyznaczała standardy wizualne dla gier wyścigowych i nie inaczej jest przy okazji czwartej odsłony - w moim odczuciu to po prostu najładniejsza pozycja w tym gatunku. Szkoda jedynie, że po ukończeniu całego cyklu sezonowego w ramach kampanii, zmiana pór roku zależna jest od serwerów, które synchronizują rozgrywkę dla graczy, a rotacja następuje co 7 dni (przez co dłużej skazani jesteśmy na rozgrywkę w ramach jednej pory roku, ale twórcy przygotowali liczne wyzwania, które mają umilić nam czas oczekiwania).

Recenzja Forza Horizon 4. Cztery pory roku na miarę Vivaldiego?

Wiemy już, gdzie i jak będziemy bawić się w Forza Horizon, nie można więc zapomnieć o zabawkach. Już na starcie otrzymujemy tu ponad 450 aut, czyli o przeszło setkę więcej niż ostatnio. Twórcy chwalą się ponadto licencjami od ponad 100 producentów, więc jest w czym przebierać i liczba ta nie jest sztucznie podbijana dziesiątkami różnych wersji tych samych samochodów, co często ma miejsce u konkurencji. Praktycznie każdy znajdzie tu coś dla siebie - od takich klasyków jak Triumph Spitfire, przez rajdowe Subaru WRC, aż po najnowsze cacka w stylu Aston Martin DB11 i tegorocznej wersji Forda Mustanga GT czy obowiązkowe supersamochody pokroju Porsche 911 GT2 RS, Bugatti Chiron oraz Koenigsegg Regera. Miłośnicy bardziej przyziemnych aut także znajdą coś dla siebie w ofercie od takich marek jak Audi, Honda, BMW czy Mazda. Niestety, gry wyścigowe nie mogą obyć się bez problemów licencyjnych i tym razem w Forza Horizon zabrakło choćby aut od Mitsubishi (nie ma też Lexusów, a Toyota jest słabo reprezentowana), co boli tym bardziej, że w „Czwórce” znajdziemy sporo rajdowych zawodów, które aż proszą się o pojedynek Imprezy z Lancerem Evo. Mimo wszystko wybór oraz ilość aut są satysfakcjonujące, a przyszłe DLC dają szansę na uzupełnienie pewnych braków.

Oczywiście każdy samochód możemy zmodyfikować, dostosowując go zarówno na płaszczyźnie wizualnej, jak i mechanicznej. Możemy zakładać spoilery, naklejać winyle czy też zmieniać parametry ciśnienia opon, twardości zawieszenia, charakterystyki skrzyni biegów bądź hamulców. Poziom tuningu może więc zawstydzić niejeden poważniejszy tytuł, a co istotne wprowadzane przez nas poprawki rzeczywiście są odczuwalne na drodze. Pomimo dużego rozbudowania tego aspektu, możemy go też całkowicie pominąć, koncentrując się głównie na ściganiu.

Spodobało Ci się? Podziel się ze znajomymi!

Pokaż / Dodaj komentarze do:

Recenzja Forza Horizon 4. Cztery pory roku na miarę Vivaldiego?
 0